W krótkiej historii III Rzeczypospolitej tylko dwukrotnie – w 1992 r. i w 1999 r. – nie mieliśmy okazji udawać się do urn wyborczych. W każdym innym roku odbywało się jakieś głosowanie: wybory parlamentarne, prezydenckie, samorządowe czy referendum. Z frekwencją bywało w tym czasie różnie: najbardziej mobilizowały nas wybory prezydenckie. I właśnie w trakcie wyborów prezydenckich, podczas odbywającej się 19 listopada 1995 r. II tury głosowania, padł dotychczasowy rekord frekwencji: głosowało 68,23% uprawnionych. Odmiennego rodzaju rekord odnotowywaliśmy przy okazji referendum uwłaszczeniowego z 1996 r. oraz wyborów samorządowych z 1994 r. – wówczas lokale wyborcze odwiedzał ledwie co trzeci spośród ogółu potencjalnych wyborców. W kontekście tych wyników, rezultaty ostatnich głosowań (46,29% w wyborach parlamentarnych i 44,23% – w samorządowych) nie powinny usposabiać pesymistycznie – to nawet więcej niż w analogicznych głosowaniach rozpisywanych tuż po przełomie (w wyborach samorządowych w 1990 r. głosowało 42% Polaków, a w parlamentarnych w 1991 r. – 43,2%). Można by oczekiwać, że sprawy kraju w większym stopniu będą angażować obywateli. Ale tak się nie dzieje. Dlaczego?rnNiniejsze opracowanie poświęcone zostało zainteresowaniu Polaków polityką. Przywołaliśmy wyniki ostatniego – grudniowego – sondażu zrealizowanego przez OBOP w 2002 r. Mówimy kim są osoby „otwarte” na politykę – zainteresowane nią i mające swoje poglądy, a kim są ci, których tematyka ta nie angażuje.